W Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym

Przez niespełna 2 tygodnie byłem pacjentem Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w szpitalu Pro-Medica w Ełku. Ten niespełna dwutygodniowy pobyt na ZOL-u ciągnął się w nieskończoność. Do dziś, bez sprawdzenia w dokumentach, wydaje mi się, że tam byłem co najmniej miesiąc. Tylko 2 tygodnie i aż 2 tygodnie. Czy tam kiedyś wrócę? To jest złe pytanie. Poprawne pytanie, to kiedy tam wrócę, gdyż to jest pewne, że tam wrócę. Dopóki starczy sił mamie, by pomóc siostrze w opiece nade mną, będę w domu. Później – czeka mnie poczekalnia.

Chcę tu opisać, jak wyglądał mój pobyt w takim ośrodku.

Nie ważne czy taki ośrodek nazywa się zakład opiekuńczo-leczniczy, czy zakład opieki paliatywnej czy też inaczej – pełnią tę sama rolę. W tym ośrodkach dożywają swoich ostatnich dni ludzie chorzy i starzy.

Dzień zaczyna się około godziny 5 – pielęgniarki i opiekunki zaczynają mierzyć temperaturę i saturację, odsysają pacjentów z tracheotomią oraz przewracają pacjentów i wykonują niezbędną toaletę.

Pacjentów na ZOL-u było ponad 50-ciu a pielęgniarek i opiekunek na nocnym dyżurze tylko 3. O godzinie 7 następowała zmiana. Na dziennej zmianie pielęgniarek i opiekunek było 2 razy więcej plus pielęgniarka oddziałowa.

Posiłki były 3 – śniadanie, obiad, kolacja. Moim zdaniem posiłki były smaczne.

Pacjentów, którzy nie mogli samodzielnie jeść – personel karmił, natomiast pacjentom z odżywianiem dojelitowym podpinano specjalne mieszanki pokarmowe.

Po godzinie 9 był obchód lekarza opiekującego się pacjentami na oddziale. Pacjentów przewracano i odsysano co 2 godziny.
A więc pielęgniarki i opiekunki były zajęte właściwie przez cały czas – przewrócenie, odessanie oraz wykonanie niezbędnej toalety ponad 50 pacjentów zajmuje trochę czasu. Te zabiegi pielęgnacyjne są wykonywane także w nocy z tą samą częstotliwością.

Przez czas między tymi zabiegami pacjenci przytomni pozostają sami – ze swoimi myślami. Ja leżałem na sali 3-osobowej. Moi współtowarzysze niedoli byli nieprzytomni.

Co dziennie przez otwarte drzwi widziałem wózki z szarymi pudłami, w których przewożono tych, którzy zakończyli swoją drogę na tym padole. Zapewne każdy z przytomnych pacjentów – w tym momencie – zastanawiał się – kiedy i jego powiozą tym wózkiem.

Świadomość oczekiwania na ostateczny koniec, poczucie odrzucenia i porzucenia przez najbliższych – to są m.in. przyczyny apatii, depresji, poczucia bezsensu dalszego życia. W efekcie śmierć zbiera obfite żniwo wśród pacjentów takich ośrodków.

Nie zła opieka, a właśnie zły stan psychiczny pacjentów jest jedną z przyczyn wysokiej umieralności pacjentów. Trudo sobie wyobrazić, jakie to jest przygnębiające, tak leżeć i nie móc z nikim porozmawiać. Jakie to jest przygnębiające, tak leżeć i patrzeć tępym wzrokiem w sufit.

20 grudnia wróciłem do domu.